30 lipca 2014

lawenda

Z tegorocznych lawendowych plonów wydłubałam taki oto wianek i "konuśną pałę" jak ją nazwała Mi. Skończyły jako prezenty urodzinowe dla R. - największego wielbiciela tej rośliny jakiego znam.
Mi, jak na Mi przystało, zamiast się bawić w robienie banalnych dekoracji, wolała lawendę zjeść.


Wizję miałam, lawendę też, (i poparzenia słoneczne, których się nabawiłam podczas jej ścinania) nie miałam tylko pojęcia gdzie szybko dostać bazę pod wianek (lawenda z każdą minutą robiła się bardziej sucha), więc zrobiłam go ze zrolowanej i skręconej gazety, owiniętej dodatkowo papierową taśmą malarską - potrzeba matką wynalazków. Drut florystyczny dostałam w kwiaciarni. Jak widać trochę lawendy mi zabrakło na pełny okrąg. To przez żarłoczną Mi.


Natomiast do konuśnej pały nie potrzeba było nic poza lawendą i mocną nitką. No i ewentualnie wstążką- do dekoracji.

9 lipca 2014

początek - szydełko - zwierzyniec

Dawno, dawno temu, w 5 klasie, na języku polskim p.B., jako pracę domową kazała zrobić zakładkę do książki. Technika i materiał były dowolne. Ja wymyśliłam sobie szydełkową. Pochwaliłam się wszystkim, że taką zrobię budząc podziw i szacunek. fajnie było, tyle że nie umiałam zrobić nawet półsłupka. No ale stwierdziłam, że skoro Mi potrafi to ja tym bardziej mogę się nauczyć. Mama była sceptycznie nastawiona, ale pokazała mi jakiś najprostszy wzór. Coś zrobiłam, ale koślawe toto było jak nieszczęście, dziurawe i brzydkie. Miałam dosyć, płakałam, ale robiłam. Mama się w końcu zlitowała i wspólnie z Mi dokończyły za mnie. Dzieło nie zgadzało się z moja pierwotną wizją, wstyd mi było, ale po takich zapowiedziach nie mogłam przynieść innej zakładki. P.B. nie omieszkała zauważyć, że koślawa, ale postawiła mi chyba 4.
I tak znienawidziłam szydełko.





twór: koty Zbigniew i Grażyna
rok powstania: ok. 2007
miejsce zamieszkania: u Pyzy
schemat: toż to walec z przyległościami

Po wielu latach na przełomie gimnazjum i liceum przypomniałam sobie znowu o tym wynalazku. Wygrzebałam z szuflady jakieś przedpotopowe babcine szydełko, poczytałam, pooglądałam gazety z kursami, obrazki w internecie i postanowiłam zrobić kulkę. Jak już zrobiłam kulkę to dorobiłam jej ogonek i tak powstała wisienka. Potem zrobiłam jeszcze drugą. I mogłam już zrobić właściwie wszystko. Dłubałam spersonalizowane prezenty i rozdawałam. Powstały koty, lis, mysz, wrona, kiwi, mrówka i inne. Większość zaginęła w zawierusze dziejów. Te, do których mam dostęp dopiero teraz doczekały się sesji zdjęciowej, więc ich stan jest jaki jest.
Pyza dostała koślawe koty. Jak widać mistrzem jeszcze nie byłam. Czarno-biały to Zbigniew, Grażyna jest różowa.


Jako jednego z pierwszych zrobiłam też mamuta. Dziad się z nim nie rozstawał i przez pół roku (co najmniej) mamut zwiedzał świat podróżując w jego kieszeni. Trochę się splaszczył, ale trzyma fason.
Poznajcie mamuta. MAMUT mówię, nie słoń.


twór: mamut
rok powstania: ok. 2009
miejsce zamieszkania: u Dziada
schemat: improwizacja

8 lipca 2014

Ahoj!

Przedstawiam Wam mojego bloga. 
Będzie można tu spotkać twory wydłubane w niedalekiej przeszłości. 
Większość rzeczy robię i oddaję jako prezenty, a potem nie mam do nich dostępu i zapominam, że w ogóle powstały. Blog to rodzaj pamiętnika.

k.