17 września 2015

dżinsy męskie

Dziadowi podarły się wszystkie spodnie. A że dbam o swojego Dziada, postanowiłam mu uszyć nowe. Kupiliśmy dżins. Wykrój z makowej strony na spodnie o kroju dżinsów wzięłam trochę większy niż jego rozmiar, bo Dziad lubi mieć luźno i swobodnie, a garniturowe GN- 2 wyszły trochę za wąskie. Ten rozmiar też nie jest idealny, ale łatwiej kijek zacienkować niż go potem pogrubasić. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że dżins okazał się strasznie sztywny. Tak to czasem bywa jak się kupuje przez internet. I przez tą sztywność i trochę jednak za duży rozmiar tak się lipnie układają.


9 września 2015

kieca ślubna Mi - góra

Jak tylko Mi znalazła satysfakcjonującą ją sukienkę i mi ją przedstawiła zaczęłam konstruować. Opierałam się na mojej ulubionej książce R. Kowalczyka i jego bluzce z cięciem frakowym. Musiałam nanieść trochę poprawek. Przede wszystkim zmienić dekolt i ramiączka. Potem tradycyjnie szyłam wszystko z prześcieradła. Po przymiarce zwęziłam całość, pogłębiłam pachy i stwierdziłam, że trzeba poszerzyć trochę ramiączka. Pasek nie jest centralnie w talii, bo strasznie skracało to sylwetkę. Dlatego dół trochę wydłużyłam umieszczając tylko górną krawędź paska w talii.

I wydawało by się, że wszystko ok, ale po drugiej przymiarce tego samego prześcieradłowego prototypu okazało się, że w obwodzie w talii brakuje ok 4 cm! No to przerażona zaczęłam kombinować i poprawiać wykrój. A chcąc się jeszcze upewnić co do moich obliczeń  znowu męczyłam Mi przymiarką. I co wyszło? Że prześcieradłowy prototyp leży dobrze i nic nie wie o jakichś brakujących centymetrach.
Mi zaczęła się codziennie mierzyć i wahania w talii wynosiły maksymalnie 1,5 cm.
Przestałam wierzyć w uczciwość prototypu. Wkręcał mnie, dziad.

Sukienka dużo lepiej wygląda na Mi niż na Sznurku. Za chudy jest. I nóg nie ma. Ogólnie na zdjęciu wygląda dużo gorzej niż w rzeczywistości. I dlatego na śluby wynajmuje się profesjonalnych fotografów. Profesjonalista zrobił profesjonalne zdjęcia - są tu.

8 września 2015

świadkowa sukienka

Z tą sukienką miałam chyba najmniej kłopotów. Najszybciej ją też uszyłam. W łikend była gotowa. Może to kwestia tego, że mogłam ją przymierzyć w każdej chwili, a nie tak jak z resztą- czekać, łazić za modelami, ale jednocześnie starać się nie męczyć ich zbytnio i nie zniechęcić do moich nieudolnych krawieckich metod.
Ale zapewne to jednak prawo Marfiego. Ta sukienka była najmniej ważna (bo dla mnie), więc poszło z nią najłatwiej. Przeżyłabym jakby nie wyszła. Nikt by nie był rozczarowany i nie miałby kłopotu w co się ubrać. Za to inne kreacje... Im wyższa ranga tym gorzej mi idzie. Ślubna, mimo że w konstrukcji prosta, szyła mi się najgorzej i cały czas wychodziły jakieś nowe błędy. Mamina sukienka też wymagała poprawek i wielogodzinnych przemyśleń. A i tak ciągle wygląda jak bezkształtny worek. O garniturach nie wspominając... Dalej się z nimi męczę.



5 września 2015

Malczisznik

Nie tylko Kutulu zwiedza świat!
Dinozaur i rekin zwiedzali ukraińską Czarnohorę. Tym razem z Dziadem i Zakapiorem. Taki męski wypad.


U Zakapiora na rumuńskim kapeluszu.


A z Dziadem się nawet napili. I koszulka się załapała.