28 września 2016

czarno - szaro - granatowa

Miałam wielką ochotę coś uszyć. A najbardziej lubię szyć sukienki. Na papavero były akurat sukienkowe puzzle, więc wybrałam zakazaną górę i bezglutenowy dół. Dumna z siebie pokazałam rezultaty moich przemyśleń Dziadowi, a on sprowadził mnie na ziemię, pytając czym to się będzie różnić od reszty moich kiecek. Miał racje! Byłaby właściwie identyczna. Dlatego w rezultacie wyjątkowo zdecydowałam się na prosty, ołówkowy dół drugiej trzeciej i czwartej sukienki zakazaną górę.



20 września 2016

ślub i koronki

Jak wspominałam miałam problem ze znalezieniem sukni ślubnej. Przez pewien czas już w ogóle żadna sukienka mi się nie podobała. Nie sądziłam, że kiedyś będę w takim stanie, bo uwielbiam nosić i szyć sukienki. Całe szczęście już się trochę z tego stanu wyleczyłam. Nie wiem jak niektóre kobiety mogą latami myśleć o ślubie - mnie to wykańczało i frustrowało.
Ta sukienka też nie wyszła jakaś niezwykła. Wpisuje się raczej w standardy ślubne, ale myślę, że jest skromniejsza niż większość, a ponieważ ślub też był skromny to dziwnie byłoby wystąpić w jakiejś bezie. Poza tym od początku wiedziałam, że chce jeszcze w tej sukience pochodzić. Planuję ją skrócić i przefarbować. Uwzględniłam to na samym początku kupując naturalne tkaniny (znalezienie takich nie było łatwe, szyfon niestety jest sztuczny), które pozwalają się stosunkowo łatwo farbować, poza tym lepiej się czuję w naturalnych tkaninach. Dlatego też na starcie odrzuciłam sztywne tiule, świecące poliestrowe satyny i szeleszczące tafty. To by później i tak wyglądało jak przerobiona ślubna.

Na całą suknię kupiłam 6 metrów satyny bawełnianej (60%- wystarczająco żeby dała się trochę zafarbować i żeby nie gniotła się jak 100% bawełna) i szyfonu, koronki ile było, czyli 0,7 metra (starczyło i jeszcze sporo zostało), 3 metry podszewki i dodatkowo 6 metrów fiszbin. We wszystkim uwzględnione zostały niewielkie zapasy.



1 września 2016

mało weselna sukienka

Wszystkie moje sukienki są bardzo do siebie podobne - najczęściej bez rękawów, dopasowane górą (z cieciami francuskimi) i rozkloszowane dołem, bo w przylegających źle się czuję. No i niby nic w tym złego i mogłabym założyć na wesele którąś z nich, ale pretekst do uszycia sobie nowej, trochę innej jest tak oczywisty, że aż żal z niego nie skorzystać.
Tym razem chciałam uszyć coś innego, takiego, żeby nawet Dziad zauważył różnice nie tylko kolorystyczną. Sukienkę, która będzie elegancka, z której będę naprawdę zadowolona, będę się w niej dobrze czuć i dobrze wyglądać.
Po dopytywaniu Dziada co mu się podoba (w końcu to jemu przede wszystkim mam się podobać) wybrał gorsetową górę, ale na cienkich ramiączkach. A co do dołu nie miałam zbyt wielkiego wyboru, bo jak już wspomniałam nie lubię sukienek przylegających, więc stwierdziłam, że spróbuję uszyć spódnicę z 3/4 koła. Takiego wycinka koła jeszcze nie szyłam.

Dopiero na tym zdjęciu zobaczyłam jak się małpa wyciągnęła. Dużo czasu jej to zajęło bo odwieszałam przez dobę i wszystko było w porządku. Może kiedyś to poprawię, ale na razie zamierzam udawać, że tak miało być.