15 stycznia 2017

norweski sweter

Wspominałam już przy okazji torby, że Tat załatwił mi wełnę, i że powstał z niej sweter.
Był to chyba pierwszy wydziergany przeze mnie sweter. Powstał jakieś 7 lat temu. Bardzo podobały mi się w tym czasie norweskie wzory i koniecznie chciałam sobie kupić sweter z nimi, były jednak drogie, a ja nie miałam pieniędzy. Ale skoro miałam pod dostatkiem wełny i to w dwóch (niefarbujących) kolorach to żal było nie skorzystać.


Pamiętam jak długo się do tego przedsięwzięcia przygotowywałam. Wypytywałam mamę i projektowałam wzór odpowiedniej wielkości, na podstawie  rozmiaru próbki z mojej wełny. Znalazłam nawet zapiski dotyczące tego zaawansowanego projektu.



Najbardziej skomplikowane wydawało mi się przerabianie wszystkiego (rękawów, przodu i tyłu) naraz, uwzględniając ujmowanie oczek i wzór. Jednak w rezultacie okazało się to dosyć proste. Zwłaszcza, że nie umiałam wtedy jeszcze szyć, i konstrukcja rękawa byłaby chyba jednak trudniejsza.


Właściwie nie ma tu nic skomplikowanego. Ścieg jest prosty, wzór łatwo zapamiętać. Jedyną komplikacją jest zwężanie. Robi się przód, tył i dwa rękawy do wysokości pachy, a potem przerabia wszystko razem naokoło, odejmując od pewnego momentu oczka na dekolt. Nie wiadomo tylko ile, zależy to od grubości włóczki i drutów, ale zawsze można obliczyć na podstawie próbki (ile cm obwodu ma mieć dekolt i ile cm zajmuje np 10 oczek) lub dopasowywać na sobie.
Sweter ma spory kaptur. Zawsze lubiłam kaptury. A konstrukcyjnie to po prostu długi prostokąt złożony na pół i zszyty z jednej strony.

Jako że sweter jest z prawdziwej, nijak nie przetworzonej wełny, prosto z owcy, to gryzie. Bardzo. Zwłaszcza po szyją. Trzeba zakładać pod niego mocno zabudowane bluzki, bo inaczej trudno wytrzymać. Taka wełna słabo nadaje się na ubrania, jest też bardzo szorstka w dotyku, chociaż w czymś pod spodem daje radę wytrzymać, a niewątpliwą zaletą jest grzanie. W swetrze jest bardzo ciepło. Nie ma to jak prawdziwa wełna na zimę.

4 komentarze:

  1. Sweter bardzo klimatyczny, szkoda tylko że gryzie. Ja jestem szczególnie wrażliwa na gryzienie i staram się dziergać jak już to z alpaki, lub wełny merynos, bo te faktycznie nie gryzą. Wzór mi się wydał skomplikowany na pierwszy rzut oka, ale jak pokazałaś schemat to rzeczywiście nie wygląda to na takie skomplikowane. Może faktycznie kiedyś rzucę się na głęboką wodę i wydziergam sobie sweter. Kto wie :-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście to duży minus owczej wełny, ale akurat taką miałam.
    Dziergany sweter to wcale nie taka głęboka woda. Najtrudniejsze są rękawy, ale nie trzeba się tak skupiać na ich kształcie jak przy szyciu. Z dzianiną zawsze łatwiej ;)
    Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny! Gryzienia nie lubię, ale dla takiego swetra bym się poświęciła :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha. Jak jest -20 to gryzienie nie jest takim dużym problemem, biorąc pod uwagę właściwości izolacyjne wełny ;)

    OdpowiedzUsuń