W każdym razie, jako że na odzież wełna się nie sprawdziła postanowiłam spożytkować ją inaczej. Sfilcować! Mi wysyłała mi w tamtym czasie wszystkie ładne, śmieszne i dziwaczne rzeczy dziergane jakie znalazła. Były to między innymi schematy obrazków. Wśród nich była lecąca gęś albo koń na filcowanej torbie. Gdyby nie to, pewnie bym nie wpadła żeby zrobić sobie torbę i myślałabym raczej o wykorzystaniu tego wzoru na swetrze. A to jednak byłoby zbyt hipsterskie jak na mnie.
Gęś bardziej mi się spodobała. Konie są przereklamowane. Miałam też na zbyciu szarą wełnę więc mogłam zrobić gęsi cienie.
Gęś jest trochę za duża i nie całkiem mieści się w kadrze, ale nie chciałam przesadzić z wielkością worka. Na żywo nie rzuca się to w oczy i wbrew oczekiwaniom dużo osób chwaliło torbę z "fajnym łabędziem".
Nie trzymałam się instrukcji wykonania torby. Chciałam torbę worek z długim uchem, więc robiłam najprościej. Dwa prostokąty na boki, jeden na dno i jeden długi prostokąt zszyty wzdłuż na ucho. Potem tylko do pralki i torba gotowa. Ja dodatkowo zrobiłam jeszcze jeden prostokąt kieszonkę i doszyłam do całości zamek. Jeśli ktoś ma gryzącą wełnę i nie wie co z nią zrobić to polecam torbę. Jest bardzo szorstka w dotyku, ale torbie to nie szkodzi.
Powinna mieć wszytą trąbkę. (Łabędzie nie trąbią.)
OdpowiedzUsuńOoo. Jak Harpo Marx!
OdpowiedzUsuńAlbo znajdziemy jakąś przy następnej wyprawie do Kampinosu ;)