Na próbę, najpierw uszyłam go z prześcieradła. Wszystko dobrze leżało, tylko łuk w cięciu francuskim nie bardzo odpowiadał moim kształtom, poza tym płaszczyk był trochę za luźny. Po poprawkach uszyłam go z tkaniny z domieszką wełny i podszewki koloru szalonej zieleni (pierwsze wszywanie podszewki!). Chciałam go nawet ocieplić, ale wtedy by się zmniejszył i chyba bym się w niego nie zmieściła. Zatem jest to jesienno-wiosenny płaszcz. Uszyłam go już w listopadzie, ale pogoda nie sprzyjała i przeleżał zimę w szafie.
Generalnie płaszczyk jest wygodny, choć kieszenie mogłyby być trochę dalej od siebie. Poza tym na dole, przód jest źle wykończony (takie rogi się robią) - tu wyłazi moja głupota - nie pomyślałam i źle podłożyłam. Ale mam nadzieję , że nie rzuca się to za bardzo w oczy, albo mogę udawać, że tak miało być...
W każdym razie, mimo błędów, konstruowanie bardzo mi się spodobało!
A 4 lata później płaszcz jest ciągle eksploatowany!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz