Jak widać Sznurek jest za chudy i ma za mały biust na ten gorset. Z nim zawsze są takie problemy.
Gorset skonstruowałam na przypał, przerabiając wykrój na sukienkę papavero. Jednak później znalazłam instrukcję z wykrojem jak szyć gorsety. Opis bardzo dużo mi dał, bo w tym temacie byłam zupełnie zielona. Wykrój z tego bloga dostępny jest tylko w jednym rozmiarze i w dodatku nie wiem jakim, ale po porównaniu obwodów, zwęziłam o 0,5 cm zapas na szew każdej części i wyszło dobrze. Choć w rezultacie wykorzystałam oba wykroje. Warstwa wierzchnia i środkowa była z przerobionego wykroju papavero (który wyszedł mi bardzo podobny do tego amerykańskiego, tylko krótszy), a podszewkowa warstwa ze skróconego amerykańskiego. W ten sposób pod paskiem też miałam usztywninie a nie było miliarda nakładających się szwów i nie bałam się, że coś zrobię nie tak, bo wykrój wszystko uwzględniał. Wszystko szyłam zgodnie z instrukcją. Pomógł mi też wpis, tym razem na polskim forum krawieckim. Co prawda tu sposób jest trochę inny, ale oba opisy wcale się nie wykluczają i trzymają tych samych zasad.
Do sukni użyłam fiszbin w formie taśm sprzedawanych na metry. Klasyczne fiszbiny są stalowe, ale można je prać tylko chemicznie, przy przycinaniu można się nieźle namęczyć i potrzebują końcówek - dlatego wybrałam fiszbiny plastikowe.
Jak widać podszewka aż za bardzo wystaje, ale skrócenie jej to nie jest żaden problem. Gorzej jakby była za krótka - łatwiej kijek zacienkować, niż go potem pogrubasić.
Gorset składa się z 3 warstw - wiskozowej podszewki, środkowej podwójnej warstwy podszewki krojonej ze skosu i zgodnie z nitką prostą - spełniającej rolę sztywnika i wierzchniej satyny. Po uszyciu i dopasowaniu prototypu, naniosłam poprawki na wykrój. Zaczęłam oczywiście od podszewki. Najpierw naprasowałam na nią fiszbiny doszyte do pasków flizeliny w miejscach zaznaczonych na wykroju, a następnie obszyłam je (po takich fiszbinach da się szyć bez problemu) dookoła. Na tym etapie skonstruowałam też pas stabilizujący zapinany na haftki. Nie chciałam szyć go z satyny, bo wydawała mi się za gruba, a z kolei dwie warstwy podszewki, za wiotkie. Dlatego na jedną warstwę wyjątkowo usztywniłam flizeliną, a na nią doszyłam fiszbiny. Myślę jednak, że uszycie ich z czegoś rozciągliwego byłoby lepszym pomysłem. Powinno się lekko rozciągać i ściskać w odpowiednim miejscu jak pasek stanika.
Do obu części paska, na górnej krawędzi, jak najbliżej miejsca wszycia w szwy boczne, między warstwy, wszyłam tasiemkowe pętelki, które umożliwią wieszanie sukienki.
lewa strona
prawa strona
Środkowa warstwa została uszyta z tej samej wiskozowej podszewki, tylko tym razem wykroiłam wszystko dwa razy. Raz ze skosu i raz normalnie zgodnie z nitką prostą. Skos stabilizuje całość nie dając jej się rozciągać na ukos, a reszta nie pozwala się rozciągać w pionie. Potem części ze skosu zszyłam z odpowiadającymi im częściami prostymi dookoła. Początkowo chciałam szyć pojedynczą warstwę ze skosu, ale ta podszewka okropnie się rozciąga. Po zszyciu poszczególnych części prostych i ze skosu chciałam je dodatkowo skośnie przepikować, ale nie dało rady. Strasznie się wszystko rozjeżdżało. Cienka bawełniana tkanina byłaby lepsza do tego celu.
Do środkowej warstwy przyszyłam fiszbiny na szwach, a potem zszyłam ją z warstwą podszewkową.
Cięcie fiszbin wcale nie jest proste. Nie chciałam używać do tego dobrych nożyczek, a kiepskie sobie z nimi nie radziły. W rezultacie wszystkie obcinałam małymi obcęgami. One radziły sobie najlepiej.
Fiszbiny przed wszyciem trzeba zabezpieczyć żeby nie wycierały tkaniny, nie przebijały się i nie uwierały. Ja po odcięciu zaokrągliłam ich końce, przypalając je zapalniczką i nadając kształt palcem. Ten zabieg nie dość, że wygładza końce, to jeszcze stapia ze sobą sztuczną tkaninę wierzchnią i plastikowe druciki znajdujące się wewnątrz, zapobiegając zmianom kształtu fiszbin, które mają miejsce gdy druciki postanawiają się poprzesuwać.
Początkowo nie chciałam używać fiszbin, bo nie podobają mi się odstające i nienaturalne kształty jakie potrafią one tworzyć. Jednak do tego typu sukienek trudno się bez nich obejść, a jeśli wszystko jest dobrze zrobione, to nie powinno być dziwnych kształtów. Dzięki fiszbinom, tkanina lepiej się układa i na pewno się nie zsunie w strategicznych momentach. A że nigdy nie szyłam nic z fiszbinami, to chciałam spróbować. Używałam plastikowych, bo jak już wspominałam stalowe można prać tylko chemicznie, a to dosyć upierdliwe i uniemożliwia domowe farbowanie. A ponieważ korzystałam z wyżej wspomnianej instrukcji to nawet nie było to takie skomplikowane.
Na koniec ułożyłam warstwę wierzchnią na środkowej (tak jak docelowo miały leżeć) i zszyłam je ze sobą wzdłuż górnej i bocznych krawędzi, Potem dołożyłam warstwę podszewkową (prawa strona do prawej) i zszyłam tylko górną krawędź, zostawiając na początku i końcu kilka centymetrów żeby łatwiej było wszywać zamek.
Jest przepiękny! Nie mogę się napatrzeć jak jest wykonany! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Instrukcja jest bardzo pomocna. Jak już zaczęłam szyć, to poszło mi właściwie bez większych problemów ;)
OdpowiedzUsuńsuper wpis :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że się podoba :)
Usuń