14 listopada 2016

skórzany męski komplet

Mati to niezwyczajny człowiek. Nasza znajomość też nie zaczęła się zwyczajnie. Pewnego dnia zaczął mnie pozdrawiać za pośrednictwem Mi, nic o mnie nie wiedząc. Potem pozdrawiał już mniej pośrednio, przez internet, a później już całkiem bezpośrednio. I tak to trwa od lat. Fajnie, prawda? Bo i Mati jest fajny. A ja lubię szyć fajnym ludziom różne rzeczy. A jeszcze bardziej lubię jak się nie czają i walą prosto z mostu co chcą. Mati zechciał listonoszkę. Nawet skórę załatwił na ten cel. A potem kupił sobie kundla, więc dożyczył sobie jeszcze kieszeń na niego.



Na szczęście chciał proste formy, więc nie stresowałam się, że wykończę maszynę i że mi zabraknie weny do szycia, przez konieczność rozwiązywania skomplikowanych problemów. No dobra. Trochę się stresowałam. I mimo że szybko się za to wzięłam i zapowiadało się, że szybko skończę, to trochę mnie to przerosło, po tym jak Tat udzielał mi rad dotyczących szycia skórzanych toreb. Znaczy się konieczne są usztywnienia, a w ogóle to powinna być inna skóra i technika, i źle się za to zabrałam. A Tat parę rzeczy skórzanych zrobił, więc wiedząc, że wie co mówi, trochę się zniechęciłam. W końcu Mati się upomniał, a jak mu się przyznałam do porażki, przekonał mnie, że usztywnienia absolutnie nie są wskazane, bo to miał być miękki, luźny, hipsterski worek - listonoszka. I chociaż trudno mi było olać rady i zrobić inaczej niż mówił Tat (znaczy kontynuować fuszerkę), wreszcie się za to wzięłam, skończyłam, i po latach na okrągłe urodziny, Mati wreszcie dostał swoją torbę, uszytą zgodnie z życzeniem.


Wbrew temu co myślałam, najtrudniejsze nie było wcale szycie tylko wycinanie. Nożyczki nie spisywały się dobrze dlatego używałam skalpela. Brzeg wyglądał lepiej, ale długie elementy, jak pasek, trudno było wyciąć za jednym pociągnięciem. Skóra przesuwała się pod linijką i cały czas było nierówno. W rezultacie ciągle próbowałam poprawić krawędź paska, a ona ciągle nie była idealna.
Ale szycie też nie było wcale proste. Najgorzej było przy przyszywaniu górnego brzegu, klapy i paska. Trudno było manewrować wtedy skórą, a maszyna raz szyła krótkim ściegiem, raz długim.

Torba jest wystarczająco duża żeby dało się w niej nosić laptop. Jak się później dowiedziałam mieści się idealnie.
Jest prosta, chciałam żeby było jak najmniej szwów, bo bałam się reakcji maszyny, dlatego dno nie jest oddzielne. Odszycie góry też nie. Górna krawędź jest po prostu zawinięta na 5 cm, dzięki czemu potrzebny był tylko jeden szew. Klapa ma tą samą szerokość co torba bez zapasów na szwy i jest z pojedynczej warstwy skóry, a pasek z podwójnej, bo skóra była dość rozciągliwa. Maksymalna długość paska wyszła coś ok 140cm, ale dorobiłam dziurki i zamontowałam klamerkę, więc można skrócić.


Żeby torba była praktyczniejsza wszyłam jej podszewkę z kieszeniami. Bo kieszenie są fajne. Podwójną z tej instrukcji i jedną wszywaną, zapinaną na zamek. Podszewka jest z jakiejś starej zachomikowanej szmaty, której wzór i ilość nie przekonywała mnie do szycia czegokolwiek i nie widziałam dla niej zastosowania. Na podszewkę w sam raz.
Końcówki nici, jako że na skórze nie można ryglować, bo straci swoją wytrzymałość, zostawiałam dość długie i ręcznie wplatałam je w już powstałe dziurki. Dzięki temu szew jest mocniejszy, nic się nie pruje i wygląda ładniej, bo nie wiszą żadne nitki.



Skórzany pokrowiec na czytnik to jak widać też nic skomplikowanego. Trzeba go dopasować indywidualnie do wymiarów danego modelu. Mój czytnik jest innej firmy i jest trochę mniejszy, ale się mieści i ma jeszcze trochę luzu. Na potrzeby zdjęć dzielnie zapozował.
A, i jeszcze rady dotycząca szycia skóry. Używałam stopki na rolkach, dzięki czemu nie przyklejała się do skóry i grzecznie po niej sunęła, ale niestety nie rozwiązywało to problemu przesuwania się warstw skóry między sobą. Szpilkami jej nie zepnę, bo podziurawię, klipsy do papieru zabierają dużo miejsca i trzeba je zdjąć zanim skóra trafi pod stopkę, a wtedy i tak się wszystko przesuwa. postanowiłam skórę skleić. Tat nie mógł mi już pomóc, a ja nie znam się na klejach do skóry. Zresztą nie zależało mi na stałym i mocnym sklejeniu tylko przytrzymaniu jej podczas szycia. Okazało się, że zwykły szkolny klej do papieru w sztyfcie, sprawdza się w tej roli bardzo dobrze. Jest po wyschnięciu przezroczysty, nie robi glutów, a łączenie jest wystarczająco mocne żeby dało się szyć bez przejmowania się przesuwaniem.

6 komentarzy:

  1. Fajna torba:) Bez usztywnień wygląda bardziej organicznie i jak się podniszczy, to jeszcze nabierze życia i będzie już w ogóle miodzio!

    OdpowiedzUsuń
  2. Byleby się nie rozpadła ;) mam nadzieję, że brak usztywnień jej nie zaszkodzi, ale faktycznie usztywniona by była w zupełnie innym stylu.

    OdpowiedzUsuń