Z tegorocznych lawendowych plonów wydłubałam taki oto wianek i "konuśną pałę" jak ją nazwała Mi. Skończyły jako prezenty urodzinowe dla R. - największego wielbiciela tej rośliny jakiego znam.
Mi, jak na Mi przystało, zamiast się bawić w robienie banalnych dekoracji,
wolała lawendę zjeść.
Wizję miałam, lawendę też, (i poparzenia słoneczne, których się nabawiłam podczas jej ścinania) nie miałam tylko pojęcia gdzie szybko dostać bazę pod wianek (lawenda z każdą minutą robiła się bardziej sucha), więc zrobiłam go ze zrolowanej i skręconej gazety, owiniętej dodatkowo papierową taśmą malarską - potrzeba matką wynalazków. Drut florystyczny dostałam w kwiaciarni. Jak widać trochę lawendy mi zabrakło na pełny okrąg. To przez żarłoczną Mi.
Natomiast do konuśnej pały nie potrzeba było nic poza lawendą i mocną nitką. No i ewentualnie wstążką- do dekoracji.
Ja też bardzo lubie lawendę.
OdpowiedzUsuńSuper pomysly. Tylko skąd zdobyć tyle lawendy.
Serdecznie Cię pozdrawiam, Marta
ja mam to szczęście, że mam mamę ogrodniczkę i ogródek.
UsuńI mama też lubi lawendę.
Pozdrawiam!