Liwerberd został namalowany dzięki mojemu fantastycznemu sposobowi na szablony. Chociaż tym razem miałam problem z nadrukiem. Do tej pory nie próbowałam malować na ciemnych tkaninach i zawsze było dobrze. Farbę mam dość rzadką, więc wsiąkała, ale nawet mnie to cieszyło, bo nie robiła się skorupa. Za to ta tkanina nie dość, że wciągała farbę jak wodę, to jeszcze przez ciemny kolor, czerwony po wyschnięciu praktycznie znikał. Musiałam znowu nakleić szablon i pomalować jeszcze raz, ale dzięki tej wyschniętej warstwie, farba już się tym razem aż tak nie wchłaniała. W sumie nałożyłam cztery grube warstwy i dopiero wtedy czerwony faktycznie był czerwony i odróżniał się od tła. Ale niestety jest trochę nierówno. Nakładałam to przez tapowanie i nie wiedziałam ile jeszcze warstw mnie czeka. Niestety ostatniej nie wyrównałam.
Więc tym razem niecierpliwość mocno utrudniła sprawę - powtórne wpasowanie szablonu w słabo widoczny obrazek było upierdliwe. Choćby z tego względu przydałoby się odczekać aż farba trochę przeschnie, bo wtedy widać jak się zachowuje.
nindża już zdążył torbę zbadać
Smoczyco kochana, niech Ci Liverpool wygrywa!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Nadal się nie mogę na nią napatrzeć.
OdpowiedzUsuńJeśli już Liverpool zacznie wygrywać to Clippersi też mogą ;)
No ja mam nadzieję! Niech Ci się torba dobrze sprawuje ;)
OdpowiedzUsuń