19 marca 2017

lis

An od bardzo dawna lubi lisy. Najczęściej japońskie. Co więcej, ona się z nimi utożsamia (zwłaszcza z tymi japońskimi). A ostatnio miała urodziny. Wykombinowałam dla niej taki prezent. Mam nadzieję, że widać, że lis stoi za ulubionym drzewem An - topolą białą. Starałam się odwzorować jej charakterystyczną korę w oczy.


Przyznaję się, że pomysł odgapiłam z jakichś zamorskich tworów. Od razu poszłam szukać niepękniętej gałęzi, z której mogłabym odciąć plasterek. Najpierw pomyślałam o brzozie. Ma jasne drewno, nie powinno być problemów z wypalaniem i mam do niej dostęp, ale mimo że gałęzi znalazłam sporo, to tylko te bardzo cienkie nie były popękane. W końcu znalazłam jedną gałąź z zupełnie innego drewna, która jako jedna z nielicznych trzymała się dzielnie na przekór zmianom wilgotności i naprężeń. Szczerze mówiąc nie jestem pewna co to za drewno. Na pewno jakieś owocowe. Podejrzewam, że wiśniowe, ale całkowitej pewności ani upewniacza nie mam.
W każdym razie zaczęłam od odcięcia plasterka i wyszlifowania. To był najdłuższy i najbardziej upierdliwy etap, jako że cięłam ręcznie, a drewno tak łatwo nie chciało ustąpić. Podczas tych zmagań odpadło trochę kory, ale resztę postanowiłam zostawić i później zapytać An czy woli okorowany czy nie.


Następnym krokiem był szkic,


a potem wypalanie i ponowne szlifowania drobnym papierem. I na tym mogłabym zakończyć, ale wyglądało to co najmniej łyso. Chciałam to urozmaicić i trochę lisa podmalować, ale nie miałam w domu żadnych farb, które nadawałyby się do drewna. W ogóle niewiele farb miałam. Gdzieś zdołowane jakieś przedpotopowe akwarele, franusiowe spreje do metalu i moje farby do tkanin. Bida, że hej.


I zrobiłam straszną rzecz, do której trudno się przyznać człowiekowi z moim wykształceniem. ...
Użyłam pomarańczowego zakreślacza i korektora. Wstyd i hańba.
Ale postanowiłam się nie przejmować tą zdradą mojego zawodu, bo najważniejsze, że działa, a rysunek wygląda lepiej.
Na koniec rysunek podrasowałam jeszcze trochę pirografem i wygładziłam całość szklanym słoikiem.
An prezent się spodobał. Tak jak myślałam zdecydowała, że lepiej plasterek okorować i że brakuje dziurki do zawieszania. Kiedyś ją dorobię.
PS. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie wychodzą mi zdjęcia wypalonych rysunków. Na żywo prezentują się znacznie lepiej. Nie sprawiają wrażenia tak nierównych i dołkowatych. Na tych zdjęciach drewno wygląda też na strasznie porysowane. Faktycznie, nie przykładałam się bardzo do szlifowania, ale w rzeczywistości rysy są bardzo drobne i nie rzucają się w oczy.

4 komentarze:

  1. Fajny liseł :) Cop do zdjęć to może spróbuj ustawić się w takim miejscu żeby światło padało wyraźnie z jednej strony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było, tylko lisem kręciłam żeby było jak najlepiej widać. I tak głupio wyszło, że tylko jedno zdjęcie ma światło od góry. Wszystko przez pośpiech, bo An już była w drodze ;)
      W każdym razie dzięki za rady.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Kto by to pomyślał, że korektor i zakreślacz mogą się przydać w takich projektach? ;D

      Usuń