Sukienka uszyta zgodnie z wytycznymi mamy. Przede wszystkim długa i dość mocno rozkloszowana (przód i tył mają na dole ok. 70 cm, a boki po 55 cm, czyli w sumie 360 cm obwodu!), bardzo luźna (luz w talii to aż 5 cm) i oczywiście z rękawkami.
Konstruowałam ją na podstawie metody z książki papavero. Po uszyciu próbnej góry okazało się, że nic nie trzeba zmieniać. Trzeba tylko pamiętać o dodaniu sporego luzu do pachy (tu to prawie 2 cm).
Bardzo trudno wszywało mi się rękawki. Może to być wina tkaniny, która jest bardzo lekka, lejąca i żyje własnym życiem. Co prawda na papavero rękawki mają zwykle dużą główkę i dość trudno je wszywać, a rękawy skonstruowane na podstawie książki Kowalczyka wszywały mi się znacznie łatwiej, a wcale nie leżały gorzej. Ale tu na razie metody nie winię, bo szmata była naprawdę wredna.
Bardzo trudno wszywało mi się rękawki. Może to być wina tkaniny, która jest bardzo lekka, lejąca i żyje własnym życiem. Co prawda na papavero rękawki mają zwykle dużą główkę i dość trudno je wszywać, a rękawy skonstruowane na podstawie książki Kowalczyka wszywały mi się znacznie łatwiej, a wcale nie leżały gorzej. Ale tu na razie metody nie winię, bo szmata była naprawdę wredna.
Z tyłu, w szwach, zrobiłam pętelki i przeplotłam sznurek, dzięki którym sukienkę można bardziej dopasować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz