27 grudnia 2020

wyszywany trzmiel

Trzmiele są super. 

Są pożyteczne. Jeden trzmiel (samce też!) umie zapylić około dwa razy więcej roślin niż jedna pszczoła miodna.

Pracowite. 18 h dziennie są aktywne.

Łagodne. Żądlą bardzo rzadko, tylko przy zagrożeniu życia.

Twarde. Mgła, mżawka czy chłód im nie straszne, podczas gdy pszczoła siedzi w domu.

I pocieszne. Przez swoją okrągłą włochatość wyglądają jak latające misie. 

A kto inny doceni je tak jak ja? Dziad. Ale pomyślałam, że Mi też. Dlatego dostała ode mnie trzmiela.


Miałam konkretną wizję - miał być przestrzenny, włochaty i jak najbardziej podobny do prawdziwych trzmieli. Tylko nie byłam pewna, co robię i czy robię to dobrze. Dlatego też żaden niepewny krok powstania trzmiela nie został uwieczniony na zdjęciu. Ale ponieważ rezultat jest znośny, mogę się podzielić jak to zrobiłam.

Do powstania trzmiela przyczyniły się:

- mulina (czarna, żółta, pomarańczowa, brązowa i biała)

- kawałeczek czarnego filcu

- puchata dzianina/tkanina lub grubszy filc

- drut miedziany grubości 0,3 i 0,5 mm

- kawałek tiulu i tamborek

- kawałeczek czarnej wełnianej włóczki

- baza do broszki/agrafka

Najpierw kawałek puchatej dzianiny poskładałam warstwowo i wycięłam, a następnie zszyłam kształt trzmiela. Początkowo myślałam o kawałku ociepliny, ale te odstające włókna bardzo utrudniają wyszywanie dlatego wybrałam dzianinę z meszkiem z jednej strony - meszek poszedł do środka, a na zewnątrz dzianina. Ten sam kształt wycięłam z czarnego filcu. W środku umieściłam szkielet z drutu 0,5 mm w kształcie ósemki, bo chciałam żeby trzmiel był realistycznie zgarbiony.

Na odwłoku, dość niedbale wyszyłam paski odpowiadające kolorom trzmieli. 

Następnie zaczęłam robić czułki. Rozwłókniłam kawałek czarnej wełny i owinęłam nim posmarowany klejem drut 0,3 mm (ja użyłam klej szewski, bo taki miałam pod ręką). Analogicznie zrobiłam odnóża. Drut jest wygięty w zygzak - na stopie jest podwójny, a na udzie czterokrotnie złożony. Starałam się żeby były jak najcieńsze na końcach i grubsze bliżej tułowia, co w rezultacie nie bardzo widać.

Żeby zrobić skrzydełka wygięłam drut 0,5 mm w ich obwód i doszyłam do umocowanego na tamborku tiulu najpierw najprościej na okrętkę, a kiedy był już umocowany w miejscu, szyłam ściegiem obrębiającym dookoła drutu. Potem wyszyłam żyłki i wycięłam gotowe skrzydełka z tiulu. 

Nóżki, czułki i skrzydełka doszyłam do korpusu. Nóżki od spodu, a skrzydełka na wierzchu, dlatego w tej górnej części nie wyszywałam pasków. Można to było teraz uzupełnić. Z grubsza.

Bazę broszki doszyłam do trzmiela. W filcu wyciętym na kształt trzmiela wycięłam otwory na zapięcie i igłę broszki. Po przełożeniu obu tych części doszyłam filc do reszty.


W tym momencie trzmiel mógłby już być gotowy, ale bez futerka wyglądał dość łyso. Dlatego wypróbowałam ciekawy ścieg, który kiedyś rzucił mi się w oczy. Po angielsku nazywa się on turkey lub ghiordes stitch. Po polsku nie znalazłam za dużo na ten temat. W jednej książce tylko wspomnieli o hafcie tureckim, ale Gugl nie pokazuje pod tym hasłem tego czego szukam. Jest on trochę jak ścieg za igłą tylko poza prostym ściegiem zostawia się też pętelki. Tu dobrze widać o co chodzi. Ja to oczywiście robiłam gęściej. Na koniec pętelki się przecina i strzyże w jak najodpowiedniejszy kształt. To dla mnie w całym przedsięwzięciu było najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne. 


Jak zwykle przed tego typu projektem zaczęłam od analizy budowy trzmiela starając się uwzględnić jego rozmiar i wielkość części jego ciała oraz najważniejsze cechy (najlepiej wszystkie), żeby był jak najbardziej realistyczny. Niestety niektórych cech nie uwzględniłam celowo albo przypadkiem wyszło inaczej. O odnóżach już wspominałam. Druga sprawa to skrzydła. Okazuje się, że trzmiele mają ich dwie pary (choć zawsze wydawało mi się, że tylko jedną) jednak pominęłam dodatkowe skrzydełka, bo są bardzo małe, zwykle ustawione tuż obok tych głównych i wydaje się, że to jedno skrzydło. Uznałam, że będą za bardzo zwracać uwagę i starałam się uwzględnić je i zrobić skrzydełka 2 w 1. Najbardziej niezadowolona jestem z ich wielkości. Dostosowałam ją do łysego trzmiela i chociaż  wtedy  był on zdecydowanie za mało pękaty, to nie przewidziałam, że po dodaniu futerka urośnie aż tyle wzdłuż. W rezultacie skrzydełka są trochę za krótkie, a cały trzmiel trochę większy niż zwykły ziemny trzmiel w naturze (z założenia miał być wielkości 1:1). Ale niech będzie, że to dokoksowana królowa, w końcu mieści się w 3 cm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz