Kiedy zobaczyłam taką bluzę na makowej stronie od razu pomyślałam o Mi. Ona lubi krzywe suwaki i duże kołnierze. I faktycznie, spodobała jej się bardzo, ale głupia Mi nie chciała znaleźć materiału na nią. Marudziła, że ciepłe by chciała, ładne i wełna najlepiej (bo Mi kocha wełnę). Aż w końcu sama znalazłam. Ładne, ciepłe i wełniane, zgodnie z życzeniem. Mi zaakceptowała. I tak powstał czokapik. Tzn. bluz.
Bluza musiałam stopniować, bo Mi jest niewielka. Ale jest też szeroka, więc węższą, skośną część przodu musiałam poszerzać dodając trójkąt o podstawie ok 5 cm. Poza tym szyło mi się bardzo dobrze, jeśli nie liczyć zrywania nitki, ale to już wina niewyregulowanej starej maszyny... Bardzo pomogła mi instrukcja Aleksandry. Zatem, nie będę już pisać jak to szyłam.
Mi chwali się bluzem na prawo i lewo, więc chyba jest zadowolona. Mnie by tam brakowało kieszeni. Ale mi wszędzie ich brakuje.
A tak wygląda bluz po 2 latach użytkowania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz