Od kiedy dostałam zdjęcia-inspiracje nie mogłam się doczekać szycia. W końcu wybrałyśmy się do hurtowni. Nie mogłyśmy jej znaleźć. Wywiozło nas na jakieś bezludne zadupie, a hurtownia tkanin okazała się znajdować na tyłach obskurnej hurtowni mięsnej, ukryta za krzakami i załadowanymi mięsem tirami przy sklepie z serami. Nie wiem skąd ta taneczna nazwa.
Na początku, jako że nie wiadomo czy Panna Młoda nie zmieni wymiarów, postanowiłam uszyć spódnicę. I zrobiłam przy tym tyle błędów, że aż mi trudno uwierzyć, że tak ciężko myślę. A przecież to tylko koło!
Na początku uświadomiłam sobie, że zapomniałam dodać zapasy na szwy. Ale w spódnicy z koła to dużo nie zmienia, więc choć trudno mi się było pogodzić ze swoją głupotą jakoś to przeżyłam. Mi przyjęła to wręcz obojętnie. Jednak podczas walki z marszczącymi się szwami bocznymi uświadomiłam sobie kolejny błąd- wcale nie musiałam ich robić, bo tkaniny było wystarczająco dużo na wykrojenie całego koła, a wykrojenie dwóch połówek, jak ja to zrobiłam, było po prostu głupotą. Całe szczęście w rezultacie nie wyszło tak źle, bo jedną połówkę wykorzystałam jako podszewkę do halki. Niestety 1,5 metra na całe koło trzeba było dokupić. Ale dzięki temu dół wygląda dużo lepiej bez bocznych szwów.
Jeśli chodzi o konstrukcje to nie ma w tym nic trudnego. Zwykła matematyka. Ale według książki Kowalczyka uwzględniając rozciąganie się materiału i ogólne przyzwyczajenie krawców stosowany jest wzór 1/6 obwodu talii - 1 cm. Warto też ułożyć koło na tkaninie tak, żeby szew nie biegł równolegle do nitki prostej tylko trochę po skosie. Spowoduje to lepsze układanie się szwu. Dotyczy to również spódnic z połowy koła. Po wykrojeniu (przed szyciem) trzeba spódnicę odwiesić. Niech sobie trochę powisi i wyciągnie gdzie chce. To co zechciała rozciągnąć, a co za bardzo wydłuża sukienkę (niestety tylko miejscowo) trzeba odciąć. Wtedy jest równej długości na całym obwodzie. W przypadku sukienki Mi jest to 65 cm, nie licząc paska.
Do dolnej krawędzi przyszyłam taśmę krynolinową. Dzięki niej całość nie jest oklapnięta i nawet bez halki tworzy ładny klosz. Przyłożyłam ją do prawej strony i przyszyłam, a potem wywinęłam i wyprasowałam. I nie wiedziałam co dalej. Chciałam uniknąć widocznych szwów na prawej stronie, a obawiałam się, że na satynie niewidoczny ścieg wcale niewidocznym nie będzie. Jednak nie znalazłam lepszej alternatywy, więc zaczęłam dziubać ręcznie po niteczce albo wręcz włókienku niteczki.
Trochę widać dołki po prawej stronie, ale tylko po dokładniejszych oględzinach. Myślę, że to też zasługa satyny - jest dosyć gruba. I chociaż na początku byłam bardzo niezadowolona to później doszłam do wniosku, że właściwie nie wyszło źle. Mi stwierdziła, że jej się podoba i takie widać, to nie widać. No to niech będzie. W sukience- inspiracji dół z koła jest jeszcze dodatkowo zmarszczony, ale nie byłam tego pewna. Doradzano mi żeby nie marszczyć. No i teraz żałuję. Ale przynajmniej nie będę się bać, że satyna jest na to za sztywna, a kieca pogrubia.
Inne części o kiecy Mi:
halka
góra
podsumowanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz