17 sierpnia 2016

sosnowy goryl na zdrowie*

Tat od zawsze lubił goryle. A ja od zawsze miałam problemy żeby mu znaleźć jakiś prezent na urodziny. A że zaczęłam rzeźbić, to już od dawna, postanawiałam wydłubać mu w drewnie goryla. Te urodziny były dobrą okazją.



Tylko nie mogłam znaleźć lipy. W końcu wpadł mi w ręce sosnowy klocek z małym udziałem drewna późnego. I chociaż wiem, że sosna nie jest zbyt fajna do rzeźbienia, właśnie przez jej niejednorodność i łupliwość, to łudziłam się, że jak będę uważać, to może nic się nie odłupie, a że jak już wspomniałam więcej w niej było miękkiego drewna wczesnego, to może i rzeźbić nie będzie tak trudno. Dupa. Łupało się i było trudno.
instrukcja rzeźbienia według mnie:
- narysuj goryla na klocku


- odpiłuj wszystkie zbędne elementy (jak masz wyrzynarkę to korzystaj, jak nie masz, to piła też daje radę)
- *dłub nożem, nadwyrężaj sobie palce, rzucaj wściekła w kąt, poskarż się osobie obok, że sosna jest głupia, podnoś po jakimś czasie, no bo szkoda, już tyle zrobiłaś, może jednak powoli się uda* i tak w kółko.


Po pierdyliardzie powtórzeń i marnych rezultatach byłam trochę sfrustrowana. Ale mój drogi Dziad kupił mi w prezencie dremelka. Z takim sprzętem szło o wiele szybciej i możliwe było zrobienie detali typu gorylowy nos. Jednak większość końcówek, które są dostępne w komplecie, jest do raczej zgrubnych prac, więc takie typowo rzeźbiarskie do drewna, o różnych kształtach umożliwiających rzeźbienie detali, polecam dokupić.


A jak nie masz Dziada co rozdaje narzędzia, rzeźb z lipy.
W sumie jak masz, też rzeźb z lipy - szkoda nerwów na sosnę.


*Goryl jak widać nie jest skończony, ale w obecnej sytuacji, nie wiem czy kiedykolwiek go skończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz