1 września 2016

mało weselna sukienka

Wszystkie moje sukienki są bardzo do siebie podobne - najczęściej bez rękawów, dopasowane górą (z cieciami francuskimi) i rozkloszowane dołem, bo w przylegających źle się czuję. No i niby nic w tym złego i mogłabym założyć na wesele którąś z nich, ale pretekst do uszycia sobie nowej, trochę innej jest tak oczywisty, że aż żal z niego nie skorzystać.
Tym razem chciałam uszyć coś innego, takiego, żeby nawet Dziad zauważył różnice nie tylko kolorystyczną. Sukienkę, która będzie elegancka, z której będę naprawdę zadowolona, będę się w niej dobrze czuć i dobrze wyglądać.
Po dopytywaniu Dziada co mu się podoba (w końcu to jemu przede wszystkim mam się podobać) wybrał gorsetową górę, ale na cienkich ramiączkach. A co do dołu nie miałam zbyt wielkiego wyboru, bo jak już wspomniałam nie lubię sukienek przylegających, więc stwierdziłam, że spróbuję uszyć spódnicę z 3/4 koła. Takiego wycinka koła jeszcze nie szyłam.

Dopiero na tym zdjęciu zobaczyłam jak się małpa wyciągnęła. Dużo czasu jej to zajęło bo odwieszałam przez dobę i wszystko było w porządku. Może kiedyś to poprawię, ale na razie zamierzam udawać, że tak miało być.


Trza tylko było wymyślić wzór na promień. Nie bez powodu ma się tytuł inżyniera, więc odważnie zmierzyłam się z tym skomplikowanym problemem matematycznym i po przekształceniu wzoru na obwód wycinka koła, wyszedł mi wzór na promień:
 r=(2*ot)/(3*π)
Potem, na podstawie tych prostszych krawieckich wzorów na klosz i półklosz wykombinowałam jeszcze prostszy wzór na promień 3/4 koła:
r= ot/4,5 - 1
ot - obwód talii
Oba działają. Sprawdzałam i polecam.


Górę sukienki uszyłam znowu na podstawie mojego ulubionego, przerobionego wykroju papavero, z którego w podobny sposób powstała moja suknia ślubna. Tym razem miałam mniej czasu, a poza tym chciałam żeby sukienka była lekka i przewiewna, więc zrezygnowałam z tylu jej warstw. Uszyłam tylko warstwę wierzchnią i podszewkową z tej samej tkaniny, bez warstwy usztywniającej i miseczek biustonosza. Ograniczyłam też ilość fiszbin. Nie ma ich na szwach tylko w przedniej i bocznych częściach podszewki. Dzięki temu całość lepiej się układa i nigdzie nie marszczy.
Tkanina to cienka, lekko połyskliwa wiskoza. Długo czekała na swoją kolej. Jest w porządku, ale strasznie się gniecie.
Dół podwinęłam stopką do tego przeznaczoną. Już prawie całkiem mi wychodzi. I nawet nie wyszło falbaniasto.
Sukienka jest w porządku. Lubię ją. Gniecie się tak szybko, że nawet nie mam czasu się tym przejmować, bo równie szybko się prostuje, gniotąc w innym miejscu. A dlaczego mało weselna? Wcale nie dlatego, że skromna. Przeżyłam w niej prawdziwie koszmarne okoliczności i myślę, że ona zawsze będzie mi o tym przypominać. Chociaż to przecież nie jej wina.

5 komentarzy:

  1. Może mało weselna, ale do wszystkiego dopasujesz - nie trzeba wiele kombinować. Ładnie dopasowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję. Właśnie do dopasowania musiałam się trochę przyłożyć, tym bardziej mi miło, że jest efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo piękna klasyczna kiecka, chętnie bym taką nosiła... swoją drogą muszę wypróbować wzór na 3/4 koła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Efekt wzorów widać powyżej, także polecam. Dla mnie 3/4 było chyba jednak tylko ciekawostką. Półkola jednak wygrywają. A mniejsze zużycie materiału jest dodatkową zaletą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń