29 sierpnia 2021

kremowe mydło z miodem

Nie jestem normalna. Szycie, dzierganie, szydełkowanie, wyszywanie, rzeźbienie, pieczenie to za mało - teraz jeszcze kręcę mydło. Gliniane naczynia też bym lepiła, ale nie mam miejsca i pieniędzy na piec. 

Co prawda przyglądałam się domowym mydłom od dawna, ale z daleka. Potem okazało się, że wszystkie dostępne mydła w kostce w normalnej cenie mają w składzie olej palmowy, którego ze względów etycznych unikam (o składzie tych w płynie to zwykle nawet szkoda gadać). A następnie wszystko zmienił wodorotlenek sodu dostępny w niskiej cenie przy okazji zakupów spożywczo-domowych.

Wtedy ogołociłam dom z olejów i wszelkich olejków eterycznych, dokupiłam straszne ilości rożnych chemicznych substancji, a potem już chemia w najmilszej postaci - odważanie, mieszanie i w końcu saponifikacja.

Na początek uznałam, że skoro mam do czynienia z bardzo silną zasadą (tym właśnie jest wodorotlenek sodu), wykorzystam przetestowany przez kogoś przepis. Padło na zachwalane mydło kremowe z miodem.


Jakby ktoś chciał przepis (na ok. 4 kostki mydła):

95 g wody filtrowanej

0,5 łyżki miodu

42 g NaOH


36 g masła kakaowego

4 g wosku pszczelego

100 g masła shea

75 g oleju kokosowego

50 g oleju z pestek winogron

20 g oleju rycynowego

13 g oleju ryżowego

8 g oleju migdałowego


ewentualnie:

łyżeczka mleczanu sodu

łyżka protein jedwabiu

6 g jakiegokolwiek oleju

9 g olejków eterycznych


Wodę wymieszać z miodem i zamrozić, dodać do niej NaOH - powstaje ług.
Tłuszcze twarde rozpuścić (ja to robiłam w mikrofalówce) dodać płynne i ług. Wymieszać wolno blenderem (wydaje mi się że samą łyżką to mydło też daje się dobrze wymieszać). Ewentualnie dodać mleczan sodu, proteiny jedwabiu i rozmieszane w oleju olejki zapachowe. Ja eksperymentowałam z 3 wariantami - pomarańcza, bergamota, drzewo herbaciane/ drzewo herbaciane, ylang ylang, lawenda/ bergamota, sosna, świerk. Uwaga, bo lawendowy powoduje szybsze gęstnienie mydła. Ten zapach też najmniej mi podpasował, ale ja nie lubię olejku ilangowego.

Przelać mydło do foremki/foremek i odstawić. Po ok 10 h można ewentualnie kroić. Odstawić w suche przewiewne miejsce i po ok 6 tygodniach (podobno nawet dwóch, ale myślę, że wtedy jest po prostu bezpieczne jeśli chodzi o ph, ale nie ma zamierzonych właściwości) jest gotowe do użycia.


Eksperyment uważam za udany. Mydło jest kremowe, nie wysusza, a wręcz przeciwnie i dobrze myje. Kostki nie rozmiękają. Przy tak silnej zasadzie trzeba zachować środki ostrożności, zabezpieczyć blat i używać rękawiczek, ale tym razem poszło dość gładko (jeśli nie liczyć tego, że zapomniałam dodać płynne oleje, i dodawałam je na koniec). Może takie przygody jak włączenie alarmu wyciągu, pochlapanie się roztworem kwasu solnego i zbicie zlewki podczas laborków z chemii wyczerpało mój limit pierdołowatości w styczności z eksperymentami chemicznymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz