11 września 2021

kapelusz z maty na stół

Nie lubię słońca, moja skóra też, a głowa od zbyt długiej ekspozycji na naszą najbliższą gwiazdę, boli. Z tej okazji, już dawno temu, przy okazji jakiegoś wyjazdu w bardziej słoneczne rejony Ziemi, szukałam kapelusza. Oczywiście kupienie kapelusza było zbyt proste, ale tkaninowe wykroje jakoś nie bardzo do mnie przemawiały. I choć przyszło mi do głowy, że gdybym tak miała coś na kształt miękkiej słomy to od razu bym uszyła, to wtedy nie przyszło mi do głowy, że tak łatwo taki materiał zdobyć. Całe szczęście mojej imienniczce z bloga Igłą i drutem przyszło i się tym podzieliła


Na tutorial trafiłam już jakiś czas temu, tylko jakoś na podkładki trafić nie mogłam. Jednak kiedy po kilku miesiącach byłam w pobliżu Pepco od razu wiedziałam czego szukać. I obkupiłam się na zapas dla wszystkich bliskich potrzebujących kapeluszy. 


Rozpisywać się jak zrobić kapelusz już nie będę, bo Kasia zrobiła to wyczerpująco. Może tylko wspomnę, że samo odginanie kapelusza podczas szycia mi się nie sprawdziło przy formowaniu go. Żeby uzyskać przestrzenny kształt, trzeba w trakcie zszywania naciągać ten luźny warkoczyk. Im bardziej się go naciągnie, tym mniejszy jest kąt między dnem, a bokami kapelusza. A im bardziej się go naddaje podczas szycia ronda, tym bardziej ono faluje. To już trzeba robić na wyczucie i to jest w całej pracy najtrudniejsze. Nie sprułam też całości maty zostawiając małe koło na dno, jednak dla bezpieczeństwa i spójnego wyglądu przeszyłam je zygzakiem. Cały kapelusz uszyłam nakładając warkocze na siebie. Na ten kapelusz wystarczyła jedna mata.


Na koniec doszyłam bawełnianą taśmę (użyłam po prostu lamówki) od wewnątrz (tzw potnik), która jest przyjemniejsza dla czoła niż szorstkie warkocze, a na wierzch nałożyłam ozdobną wstążkę. Ją przyszyłam ręcznie w kilku miejscach żeby nie spadała.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz