Wzorowałam się na tym zdjęciu:
Trochę się stresowałam, ale obyło się bez większych problemów. Miałam nawet jeszcze naszykowane poszczególne kolory, a po wyszywaniu tamtej pliszki, nie byłam już tak zielona i się tyle nie wahałam. Tym razem musiałam jeszcze wyszyć gałązkę. Trudno było znaleźć i dobrać pasujące do siebie odcienie brązu, które wyglądałyby naturalnie.
Tym razem po wcześniejszych przykrych doświadczeniach z moim nieumiejętnym rysowaniem, używałam ostatnio kupionego flamastra wodo-spieralnego. Jestem z niego bardzo zadowolona. Zarówno podczas szycia jak i wyszywania. Wcześniej używałam powietrzno-znikającego, ale z niektórych tkanin znikał zanim zdążyłam dojść do maszyny, a na innych siedział tak długo, że obawiałam się, że nie zniknie do premiery ubrania. Z tym jest o wiele lepiej. Ja mu mówię kiedy ma zniknąć i posłusznie znika. I to nawet dosyć precyzyjnie - wystarczy przejechać mokrym palcem i zniknie tylko fragment. Czasem po tym powstają zacieki, ale z nimi radzi sobie po prostu większa ilość wody. Do wyszywania idealny.
Nowym właścicielom się spodobała, z czego się bardzo cieszę.
Pozdrawiam wszystkich z ptasimi nazwiskami!
Ale cudowny haft! Musze kiedyś spróbować, tylko tamborek trzeba sobie kupić :P
OdpowiedzUsuńBez tamborka może być trudno ;P
UsuńDziękuję bardzo :)
Piękna, zazdroszczę talentu.... w tym roku musze w końcu siąść do haftu :)
OdpowiedzUsuńTeż zazdrościłam innym, póki nie spróbowałam ;)
UsuńDaleko mi do perfekcji, ale okazało się, że to wcale nie jest takie trudne.
Dziękuję :)